sobota, 3 listopada 2012

Rozdział III


Harry leżał na łóżku i wpatrywał się w księżyc rzucający cienie na ścianę po drugiej stronie pokoju.
Rozmyślał o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. O Jego dziwnym śnie, kłótni z Louisem i nocnym wyjściu do klubu.
Paparazzi oczywiście go rozpoznali, i nie dali spokoju byle by tylko zrobić zdjęcie mu pijanemu, chodzili za nim w tą i z powrotem, aż w końcu musiał wrócić do domu. Harry lubił to co robił, wręcz kochał, lecz czasami miał już poprostu dosyć natrętnych fanek, paparazzi, plotek i wywiadów w których wypytywano o całe Jego życie. Miał też dosyć swojego managera, który wtrącał się w każdy aspekt życia chłopaków, cały czas ich kontrolował. Sami nie mieli żadnego zdania, a przecież byli już pełnoletni. Im dłużej o tym myślał, wszystko wydawało mu się cholernie nudne, monotonne i coraz bardziej denerwujące. Ostatnio coraz częściej zastanawiał się nad swoim życiem. Stwierdził, że jest za bardzo ustępliwy, miły i zdecydowanie za mało asertywny. Po dłuższych przemyślaniach postanowił zmienić swoje nastawienie do ludzi. Ludzi, którzy w większości chcą go tylko i wyłącznie skrzywdzić. Nagle usłyszał głos Louisa wypełniający ciszę w pokoju:

- Harry? Jesteś tu?

- ...

- Wiem, że nie wyszedłeś, bo siedziałem w salonie. Więc nie musisz się ukrywać - wszedł do pokoju, zostawiając drzwi uchylone

- Czego chcesz? - spytał Harry, wprowadzając w życie swój plan, który obmyślił zaledwie parę minut wcześniej

- Nic, sprawdzałem poprostu, czy jesteś, czy nie wyszedłeś na jakąś imprezę. Co Ci się ostatnio dosyć często zdarza - dodał nieco ściszonym głosem.

- Właściwie, to jeszcze się nad tym nie zastanawiałem - odpowiedział zamyślony chłopak - ale dzisiaj jestem zbyt zmęczony - dodał, czując, jak coś na nim ląduje. Podniósł się na łokciach, patrząc na pierwszą stronę gazety.

- Widziałeś już? - spytał Louis, lekko zirytowany zachowaniem przyjaciela.

- Od tej chwili mogę powiedzieć, że tak.

- Hazz, błagam Cię! Nie rób sobie z tego żartów, to poważna sprawa. Ile razy jeszcze przyłapią Cię pijanego, wychodzącego z jakiegoś klubu?

- Lou, spokojnie! Przecież jetem już pełnoletni, mogę robić co chcę, nie sądzisz? - po tych słowach, Harry usłyszał jedynie trzask zamykanych drzwi.

____

- Zachowuje się, jak głupi bachor! Nie wierzę, że to ten sam Harry - wściekły Liam chodził po pokoju, wymachując rękami - Co w Niego wstąpiło?

- Ja go po części rozumiem. W sumie, to miałem dokładnie ten sam problem mniej więcej jakiś rok temu. Czyli wtedy, kiedy byłem w tym samym wieku, co on - powiedział z zamyśleniem Zayn, pocierając podbródek, jak zawsze kiedy intensywnie nad czymś myślał.

- Ale Tobie dało się to wszystko wytłumaczyć. I twoje zdjęcia nie wylądowały na pierwszych stronach gazet - powiedział Liam, skrzywiony na wizję przywołanego obrazu.

- Myślę, że... Harry może mieć jakieś...problemy - powiedział powoli Louis, zastanawiając się nad ostatnim
wypowiedzianym przez siebie słowem - Normalnie rzadko kiedy jest taki...zamyślony.

- Ja się poddaję. Jak będziesz wiedział coś więcej Lou, to mi powiedz. Lecę, będę niedługo, pa! - Liam wyszedł, zostawiając za sobą ciszę panującą w salonie. Zayn z Louisem w ostatnich dniach nie dogadywali się najlepiej, więc Tomlinson postanowił odejść do swojej sypialni, i zająć się czymś kształtującym. Na przykład zastanawianiem się nad swoim dotychczasowym życiem. Gdy już podnosił się z sofy, poczuł rękę Malika na swoim ramieniu.

- Lou... - zaczął niepewnie czarnowłosy - możemy zapomnieć o ostatnich dniach? - znowu pocieranie podbródka - nie lubię tej ciszy między nami - spojrzał chłopakowi w oczy - wręcz nienawidzę - ruchem ręki, zmusił Louisa, do tego, aby ponownie usiadł na kanapie. Zayn przybliżył się do Niego, i spuszczając wzrok powiedział cicho:

- Przepraszam za tamto...

- Nie ma za co - odpowiedział z lekkim uśmiechem Louis, nachylając się, aby przyjaźnie uścisnąć przyjaciela.Trwali tak w uścisku, gdy nagle Zayn poczuł ciepło rozlewające się po całym Jego ciele, i pod wpływem chwili, zrobił najbardziej niespodziewaną rzecz - pocałował Louisa.

____

Zszokowany Louis, nie wiedział co zrobić, więc poprostu siedział nieruchomo, podczas gdy Zajan stykał ich wargi delikanym pocałunkiem. Podobało mu się to. Ale również wiedział dobrze, że nie powinien tego okazywać. Zastanawiał się nad powodem, dla którego jego przyjaciel to zrobił, i nie mógł znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia.
Nagle, kątem oka odstrzegł coś w korytarzu prowadzącym do sypialni chłopaków. Harry stał tam, przyglądając się dwójce przyjaciół. W Jego oczach widoczny był ból. Gdy pochwycił spojrzenie przyjaciela, odwrócił się i wbiegł do swojego pokoju, zatrzaskując głośno drzwi.

____


- Cause it's you, oh it's you, it's you they add up to
And I'm in love with you and all these little things. 

Harry siedział w swojej sypialni, opierając głowę o zimną szybę i śpiewając swoją ulubioną piosenkę,
z nadzieją, że pomoże mu dojść do siebie. Tymczasem dawało to zupełnie odwrotny skutek. Łzy lały się jeszcze większymi strumieniami, a ból był nie do zniesienia. Starał się wypierać widok całujących się przyjaciół z pamięci, lecz przychodził on jeszcze bardziej wyraźny i zadawał jeszcze większy ból. Chłopak miał ogromny żal do Louisa, że nie powiedział mu o swojej homoseksualności. A Zayn - Harry aż prychnął z niedowierzania - przecież codziennie chłopcy widywali go z inną dziewczyną. Ale nigdy z chłopakiem. Nie było nawet podstaw do podejrzeń. Z Louisem natomiast, było inaczej. 'Larry' jak potocznie nazywany był ich bromance, był interpretowany bardzo różnie, a większość uważała to za ukrywaną przed światem, bezgraniczną miłość.

- Hazz? - usłyszał swoje imię, cicho wypowiedziane przez Liama - Wszystko w porządku?

- Tak, Li. Wszystko ok - wysilił się na lekki uśmiech, modląc się, aby przyjaciel nie zauważył czerwonych i napuchniętych oczu.

- Niall zamówił chińszczyznę. Chcesz trochę? - zatroskany głos Liama, zaczął lekko irytować Harry'ego. Czuł się jak dziecko, o które cały czas wszyscy się martwili.

- Nie, dzięki.

- Napewno? Nie jadłeś śniadania, widziałem.

- Nie, dziękuję - zaakcentował ostatnie słowo, jednocześnie dając do zrozumienia, że nie potrzebuje niczyjego towarzystwa, ani pomocy. Po tych słowach Liam wycofał się z westchnieniem, cicho zamykając drzwi.

____

W poniedziałkowy poranek, Harry czekał na swoje zamówienie w Starbucks Coffee, gdy poczuł wibracje w prawej kieszeni kurtki. Wyciągnął telefon i spojrzał na ekran. Był to sms, od Jego przyjaciela, Nicka Grimshawa. W spokoju przyjrzał się ekranowi komórki. Potem jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. A to, co było zawarte wiadomości, dalej nie mogło dotrzeć do głowy chłopaka. Zapominając o zamówieniu, wybiegł z kawiarni, kierując się w stronę samochodu. Podczas drogi, zastanawiał się nad treścią smsa 'byłeś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Prawdopodobnie nadal byś był, gdyby nie to, że już jutro mnie tu nie będzie.' Chwilę później, był już pod domem przyjaciela, wciskając guzik domofonu najmocniej jak się dało. Powtarzał czynność przez dziesięć całych minut, aż na palec mu poczerwieniał i pojawiły się bąble. Zrezygnowany skierował się spowrotem do auta. Rozsiadł się za kierownicą, gdy usłyszał sygnał nadchodzącej nowej wiadomości.

- Nie poddawaj się tak łatwo, bo nie tylko ty możesz na tym ucierpieć - przeczytał na głos. Nagle przeszły go ciarki, i zapragnął być obok kogoś bliskiego. Louis. Ruszył z impetem, przemierzając całe miasto w kierunku ich wspólnego mieszkania.



/xoxo,
J. & M. - mój estetyk :)